Vitaleg – opinie o żelu, który nie pomaga

Pochodzę z rodziny w której zarówno kobiety jak i mężczyźni borykają się z żylakami. Wiedząc, że mam uwarunkowania genetyczne do tego schorzenia już od jakiegoś czasu z bliska przyglądam się różnym specyfikom, które mają zapobiegać pękaniu naczynek, które mają niwelować zmęczenie nóg i likwidować żylaki. Co prawda, u mnie choroba jest dopiero w pierwszym stadium, ale bardzo dobrze zdaję sobie sprawę z tego, że już teraz muszę się leczyć. Wiem, że jeżeli chcę uniknąć dużego bólu i dyskomfortu, to powinnam zapobiegać, a nie leczyć.

Vitaleg? Opinie powinny być oczywiste – nie pomaga

Od czasu do czasu pojawia się u mnie uczucie zmęczonych nóg. Bywają takie dni, że bardzo ciężko jest mi wdrapać się na czwarte piętro. Widząc w jednej z gazet reklamę maści na tak zwane ciężkie nogi postanowiłam ją wypróbować. Kupiłam żel na żylaki Vitaleg i zaczęłam go regularnie stosować. Maść kosztowała zaledwie kilkanaście złotych, była w dosyć pojemnym opakowaniu, a na pudełko znalazłam kilka cennych informacji dzięki którym miałam nadzieję, że żel będzie skuteczny.

Ulotka i skład żelu

Jeśli chodzi o skład tego produktu, to znajdował się w nim przede wszystkim wyciąg z kasztanowca. Miał on chronić naczynia krwionośne i jednocześnie przywracać im elastyczność oraz sprężystość. Poza tym głównym wyciągiem, w składzie znalazłam także heparynę i d-panthenol. Na ulotce producent zamieścił informację, że maść pomaga na zmęczone nogi, działa prawie natychmiast do aplikacji i ma korzystny wpływ na skórę.

Efekty i stosowanie

Muszę przyznać, że jeśli chodzi o skuteczność, to w kilku pierwszych dniach naprawdę poczułam różnicę. Miałam wrażenie, że maść po aplikacji trochę ochładza nogi, a to przynosiło ukojenie. Niestety, nie wiem dlaczego, ale ten efekt zniknął dosłownie po paru dniach. Być może skóra przyzwyczaiła się już do tych składników? Nie mam pojęcia. Co do działania na żylaki i pękające naczynka, to nie widziałam żadnej różnicy w momencie stosowania, tuż przed nim, ani po dłuższym stosowaniu żelu. Jeśli chodzi o moją opinię, to żel nie pomaga w rewitalizacji żylaków. Dalej miałam popękane naczynka i dalej walczyłam z opuchlizną. W sumie maść stosowałam przez pięć tygodni. Myślę, że był to wystarczająco długi okres czasu by produkt zadziałał.

Całe szczęścia trafiłam na inny żel na jakimś blogu

Jestem osobą dosyć konsekwentną i jak już wytoczyłam walkę żylakom i zmęczonym nogom, to musiałam iść dalej w tym samym kierunku. W sieci przejrzałam kilka forów i blogów, aż w końcu znalazłam maść Varosin Forte Max. Produkt sprzedawany był w sporych opakowaniach więc na początek zamówiłam jedną tubkę. Żel fajnie się rozprowadzał na skórze, nie był za rzadki ani za gęsty. Sprawdziłam, że ma same naturalne składniki i że należy go stosować dwa razy dziennie. Tak też robiłam. Moje opinie na temat tego produktu są całkiem dobre. Okazało się, że żel po jakichś trzech tygodniach powoli korzystnie wpływał na moje nogi. Skóra na nich była nawilżona, nie łapały mnie już skurcze łydek i malutkie naczynka zaczęły zanikać.

Wiedząc, że ten żel jest skuteczny zdecydowanie mogę go polecić kobietom w każdym wieku. Produkt świetnie działa i na pewno poradzi sobie z żylakami.