Żel na żylaki Hesperin – opinie po wielu próbach

Nazywam się Agnieszka. Z zawodu jestem wizażystką. Ze względu na wykonywany zawód i bycia kobietą żyjącą w XXI wieku, wstyd było mi się pokazywać z oszpeconymi nogami. Żylaki przyprawiały mnie o ciągłą huśtawkę nastrojów i czułam się jakbym odstawała od ogólnych standardów. Nie mogłam założyć na siebie w czym czułabym się swobodnie. Pod krótkie spodenki musiałam zakładać luźne getry. O rajstopach mogłam zapomnieć. Odsłonięte nogi odpadały.

Żylaki długo nie dawały mi spokoju

Żylaki na moich nogach i stopach wyglądały potwornie. W dużym uproszczeniu były całe niebieskie, w niektórych miejscach się czerwieniły. Produkty, które stosowałam nie wykazywały żadnej skuteczności. U pani doktor za każdym razem słyszałam żebym przeszła się do psychoterapeuty. A może zabieg albo operacja z terminem za 5 miesięcy? To wszystko odpadało i brzmiało dla mnie katastrofalnie. Stosowałem tabletki, które zapisała mi pani doktor. Jak działały to postawiam waszej ocenie. Ja tylko wiem, że ostatni produkt jakim zaczęłam smarować żylaki jest na wyższym poziomie od reszty tanich kosmetyków.

Pierwsza próba – Hesperin – opinie

Pierwszy lek o jakimkolwiek efekcie – Żel na żylaki Hesperin
Po dłuższej przygodzie z żylakami postanowiłam wypróbować coś innego niż tabletki, herbatki i płyny do popijania. Postawiłam na żel. O tym, że żele stosowane miejscowo mogą okazać się skuteczniejsze od klasycznych leków, dowiedziałam się od dobrej koleżanki, której udało się wyleczyć żylaki właśnie przy użyciu żelów. Poleciła mi wypróbować Varosin Forte. Niestety żel ten był zastraszająco drogi na tamtą chwilę. Pokusiłam się zatem o wypróbowanie czegoś tańszego. Nabyłam żel na żylaki Hepserin. W tubce było 200 ml. Na jedno użycie szło około 10 ml. Zakupiłam więc dwie tubki. Wystarczyły na 6 tygodni kuracji.
Żel zawierał naturalne składniki, w tym aloe vera, babka lancetowana, miłorząb i perełkowiec japoński. Jak do tej pory była to najdłuższa lista składników, jakiej potrafiłam się doszukać w lekach na żylaki. Wyjątkiem był Varosin Forte, o którym więcej za moment.

Hesperin – efekty się zatrzymały

Kuracja na początku dawała pewną nadzieję, ale z czasem zaczęła ją odbierać. Po pierwszych 10 dniach kuracji nogi były lekko odprężone, jakby zregenerowane i rozluźnione. Pomiędzy 15 a 20 dniem żylaki były mniej napięte. Na tym skończyły się dobre efekty. Skutki uboczne na szczęście nie wystąpiły. Miałam do czynienia jednak z zawodem właśnie w postaci zastoju w efektach. Po 6 tygodniach skończyły mi się oba opakowania żelu. Nie mogłam się poddać. Doinwestowałam i zakupiłam Varosin Forte Max.

Drugi lek – o spektakularnym działaniu – Varosin Forte

Polecony mi przez koleżankę żel na żylaki Varosin Forte miał w sobie bogaty skład. Były tam te same składniki co w Hesperinie, ale występowały w znacznie większej ilości. Żel był wzbogacony o kilkanaście flawonoidów i skuteczne olejki eteryczne. Skuteczność pokazał i to szybko. O skutkach ubocznych nie było mowy.

Pierwszym efektem jaki rzucił się w oczy było wygładzenie skóry i zmniejszenie opuchlizny. Nogi przestały być ciężarem. Przestałam się czuć jakby nadawały się do amputacji. Znów czułam się jakby wrócił do mnie dar naturalnego piękna. Po pierwszym miesiącu efekty nabrały natężenia i już po 5 tygodniach nie martwiłam się co będzie dalej. Żylaki przestały mi doskwierać, nic nie było powykrzywiane i napuchnięte. Wróciło do mnie naturalne piękno. Choć była zima, ja miałam ochotę ubrać się w spódniczkę i wyjść tak do studia.