Żel na żylaki Aescin a opinie rozczarowanej mamy

Jestem młodą matką. W krótkich odstępach czasu dwukrotnie zaszłam w ciążę. Mam sporo obowiązków, ale mimo tego staram się dbać o siebie i o swoje zdrowie. Niestety od dłuższego czasu borykam się ze szpecącymi nogi pękającymi naczynkami i żylakami. Wiem, że dwie ciąże, lekka nadwaga i predyspozycje rodzinne spowodowały silny atak tego schorzenia i wiem, że ostatecznością będzie zabieg chirurgiczny. Zanim jednak poddam się operacji postanowiłam spróbować mniej inwazyjnych metod. Moje koleżanki poleciły mi stosowanie różnych maści, kremów i żeli. Niektórym z nich te produkty trochę pomogły.

Aescin a opinie kobiety po 2 ciążach

Wiedząc, że mam wsparcie otoczenia kupiłam sobie żel na żylaki Aescin. Znalazłam go w przydomowej aptece, a pan farmaceuta powiedział mi, że maść ukoi zmęczone nogi i poradzi sobie z żylakami. Jedna tubka nie była duża więc od razu kupiłam dwa opakowania. Maść w swoim składzie miała przede wszystkim wyciąg z kasztanowca. W necie znalazłam informację, że ten składnik dobrze radzi sobie z uelastycznianiem żył i pomaga w przepływie krwi. Pełna nadziei zaczęłam stosować ten środek.

Przyznam, że wytrzymałam tylko dwa tygodnie. Preparat jak dla mnie miał bardzo drażniący zapach. Poza tym wydawało mi się, że w składzie jest jakiś produkt, który wywołuje u mnie lekkie podrażnienie naskórka. Nie chciałam ryzykować, miałam stałą styczność ze swoimi dziećmi i nie chciałam ich dodatkowo narażać na jakieś problemy zdrowotne. Oczywiście maść w pierwszej fazie przyniosła mi delikatną ulgę, ale to chyba tylko dzięki środkom przeciwbólowym w niej zawartym. Potem organizm chyba przyzwyczaił się do tego preparatu i już na mnie nie działał. Żylaki i naczynka także się nie zmniejszyły.

Dawna koleżanka, kiedy dowiedziała się o moim problemie poleciła mi coś innego

Na chwilę odpuściłam sobie walkę z żylakami, ale wiedziałam, że wcześniej czy później znowu muszę wynaleźć jakąś nową metodę. Będąc na spacerze z dziećmi, spotkałam się z koleżankami i znowu poruszyłam temat żylaków. Jedna z nich zarekomendowała mi maść Varosin Forte Max. Zapisała,m sobie nazwę tego preparatu na kartce i gdy przyszłam do domu, to wyszperałam jakieś informacje na temat tego żelu. Okazuje się, że sporo osób go używa i serdecznie poleca. Uwierzyłam, że środek mi także może pomóc i zamówiłam jedną tubkę.

Opakowanie było spore, a z ulotki dowiedziałam się, że produkt jest bezpieczny dla zdrowia i stworzony z naturalnych składników. Maść Varosin Forte Max miała także dosyć przyjemny zapach i lekką konsystencję. Żel dobrze wsmarowywał się w skórę i szybko się wchłaniał, a to było dla mnie bardzo ważne. Żelem kremowałam się przez okres sześciu tygodni i w tym czasie zauważyłam delikatną poprawę. Moje nogi stały się jakby bardziej jędrne, a skóra elastyczna. Z powierzchni naskórka zniknęły brzydkie pajączki, a głębiej umiejscowione żylaki powoli zaczęły się wchłaniać. Na sto procent wiem, że żel do końca pomoże mi uporać się z tym problemem. Zbliża się lato, coraz częściej jest bardzo ciepło, a ja w końcu mogę założyć krótkie spodenki i nie obawiać się tego, że wszyscy będą widzieć moje żylaki, bo ich po prostu już nie ma.