Proszek na żylaki Xarine. Opinie i niepozytywna recenzja

Żylaki to ciężki problem, którego całkowicie nie da się pozbyć. Trzeba jednak działać i to działać regularnie, żeby żylaki nie pojawiały się i nie nawracały. Niektórzy decydują się na stosowanie tabletek, proszków, żeli, maści, pończoch uciskowych… i wielu innych środków, które mają zapobiegać żylakom. Kiedy jest już za późno, trzeba umówić się na operację. Warto tego uniknąć.

Moja historia z żylakami jest bardzo długo.

Postaram się jednak szybko ją streścić. W mojej rodzinie problem z żylakami występował dość często i od kiedy pamiętam. Wszystkie kobiety miały żylaki. Miała je moja prababcia, babcia i moja mama. Moja młodsza siostra ma problem ze skurczami i odczuwa zmęczenie nóg niemal codziennie. Mnie też dopadł ten przykry i niekomfortowy problem. Najpierw czułam duże zmęczenie w nogach. Bardzo mi przeszkadzało, bo często utrudniało chodzenie. Po prostu musiałam dużo wypoczywać. Po jakimś czasie zauważyłam, że na moich nogach pojawiły się tzw. pajączki. Czerwone popękane żyłki, które sprawiały, że nogi nie wyglądały już tak atrakcyjnie, jak kiedyś. Te wszystkie problemy się nawarstwiały i później, po kilku latach, okazało się, że mam już lekkie, widoczne żylaki. Zaczęłam się poważnie martwić. Później były one jeszcze bardziej widoczne, a co więcej, zaczęły mnie po prostu boleć.

Testowałam proszek na żylaki Xarine. Opinie miał zachęcające!

Chciałam sobie sama poradzić z tymi problemami, więc przez lata przetestowałam masę środków różnego rodzaju. Trudno byłoby mi teraz opisać wszystkie, bo chyba większość tego, co stoi na półce apteki, miałam u siebie w domu. Ostatnim co przetestowałam, był proszek na żylaki Xarine. W składzie na pierwszym miejscu L – Arginina, która umacnia naczynia krwionośne. Kupiłam ten proszek głównie ze względu na ten składnik, bo ostatnio lekarz powiedział mi, że działa cuda i tylko na takie preparaty powinnam zwracać uwagę. Pomyślałam, że dobrze, kupię taki proszek.

Oczywiście z nadzieją, że pomoże. Oprócz tego składnika mogę powiedzieć coś więcej o stosowaniu. Można przyjmować od 1 do 3 razy dziennie. Płaską łyżeczkę proszku dodaje się do jogurtu czy soku. Można też stosować w wodzie, jednak ja tego nie polecam, bo smak nie jest zbyt ciekawy. Co mogę powiedzieć o tym proszku po miesiącu stosowania? Że nie działa. Nie zauważyłam żadnej poprawy, jeżeli chodzi o moje nogi i problemy, z którymi się spotkałam. Po miesiącu zdenerwowałam się i postanowiłam, że nie ma już co wydawać pieniądze… Zaczęłam się nawet zastanawiać nad operacją i konsultacją z moim lekarzem. Nie chciałam już płacić na marne.

Przypadkowo trafiłam na Varosin Forte Max i stał się cud!

Przypadkowo, będąc u mojej siostry, zobaczyłam, że ma coś nowego. Okazało się, że to maść Varosin Forte Max. Powiedziała, że naprawdę działa i żebym spróbowała, chociaż kilka dni smarować swoje nogi. Dała mi trochę tej maści i powiedziała, żebym zdała jej później relacje. Zaczęłam w domu smarować i nie zwracałam uwagi. Po tygodniu, kiedy maść się już kończyła, zauważyłam, że moje nogi naprawdę znacznie lepiej wyglądały. Patrząc na cały tydzień, to zdecydowanie nogi się poprawiły i nie czułam już takiego zmęczenia jak dawniej.

Maść Varosin Forte Max naprawdę mi pomogła i odzyskałam wiarę w to, że moje nogi mogą być takie jak dawniej. Tubka jest duża i starcza na długo. Więc bez problemu można przetestować miesiąc czy dłużej. Nie ma okropnego zapachu jak inne maści i szybko się wchłania, więc smarowanie jest bardzo komfortowe. Okazuje się, że w składzie same naturalne składniki i to takie, które na żylaki naprawdę działają. Ja jestem zaskoczona i bardzo szczęśliwa, że w końcu trafiłam na Varosin Forte Max. Tylko ona wyleczyła mnie z problemu.