Kuracja Sapoven T. Opinie to nie wszystko. Odradzam!

Hej, mogę dorzucić coś od siebie w temacie chorób kończyn dolnych. Jestem profesjonalnym kelnerem i licencjonowanym barmanem już ponad 11 lat. Posiadam własną firmę, gdzie wraz ze współpracownikami obsługujemy w pełnym zakresie różnego typu imprezy, jak wesela, bale charytatywne, maturalne, karnawałowe, itp. Całe noce zarywane w obsłudze, a potem jeszcze sprzątanie i ogólne ogarnianie – zazwyczaj wracałem do domu nie czując nóg. Jednak ten zawód to moja pasja, nic nie mogło mnie powstrzymać.

Dlaczego Sapoven T? Opinie w aptece mnie przekonały.

W zasadzie szybko okazało się, że kłopoty ze zdrowiem wcale mnie nie ominą. Opuchnięte i zmęczone nogi błagały o chwilę wytchnienia, ale nie mogłem ot tak sobie siąść czy zwolnić obrotów. Dziewczyny często już coś łykały czy wsmarowywały, nawet profilaktycznie – żeby mieć potem spokój i wyglądać zawsze schludnie. Czasem tylko po całym weekendzie w pracy obiecałem sobie, że wezmę się za swoje zdrowie i też coś będę brał. Tym bardziej, że pajączki pod kolanami zaczynały się już tworzyć. Tak sobie mijały lata, a ja nic dalej z tym nie robiłem. Nocami przewracałem się z boku na bok, bo pieczenie i mrowienie w kończynach stawało się nie do zniesienia. Po pewnym czasie mój problem zdrowotny przybrał na sile i zaczęły być widoczne pojedyncze żyły.

Wtedy sięgnąłem po pierwszy lepszy napotkany w aptece lek – Sapoven T, kapsułki do stosowania 3x dziennie, dzięki zawartości trokserutyny miał ochraniać naczynia krwionośne i zapobiegać zastojom i zakrzepom w żyłach. Tydzień minął, jednak nie zauważyłem żadnej różnicy, ani tym bardziej poprawy. Co chwilę pojawiały się nowe pękające naczynka, preparat w ogóle sobie z tym nie radził. Liczyłem na bardziej zdecydowany efekt i konkretne działanie. Po 3 tygodniach stosowania zacząłem miewać bóle brzucha, szczególnie rano. Tak sobie brałem i łykałem te tabletki, aż opakowanie się skończyło, a ja zdałem sobie sprawę, że problem nadal istnieje, a nawet pogłębia się.

Potrzebowałem w końcu czegoś skutecznego.

W końcu od kumpli po fachu dowiedziałem się o maści Varosin Forte z naturalnymi wyciągami z babki lancetowatej i kasztanowca, które łagodzą obrzęki i wspomagają przepływ krwi w naczyniach. Po paru dniach stosowania 2x dziennie poczułem przyjemny chłód na nogach, obrzęki nieco się zmniejszyły. W nocy już mnie nie mrowiło, a to duży plus – mogłem się chociaż wyspać. Weekendami, po wielogodzinnym staniu przy barze, smarowałem sobie nogi tą maścią i dzięki temu rano nie miałem spuchniętych nóg, ani bolesnych skurczów łydek. Na jednej z takich imprez poznałem fajną laskę, wpadliśmy sobie w oko. Tylko głupio było się przyznać po paru spotkaniach, że chłopak ledwo po trzydziestce ma nogi całe w żylakach.

Dobrze, że kuracja maścią Varosin Forte już trwała, po około dwóch tygodniach stosowania pajączki przestały się tworzyć, moje naczynia krwionośne wyraźnie się wzmocniły. Żyły wychodzące ‘na zewnątrz’ powoli się wchłaniały z powrotem. Po miesiącu byłem już gotów pokazać się na basenie z ukochaną, bez wstydu o moje nogi. Teraz już minęło sporo czasu, ale nadal stosuję Varosin Forte, bo problem żylaków może powrócić – trzeba trzymać rękę na pulsie. Polecam wszystkim tę maść. Nie zawiedziecie się.

Dawid, 34lata