Kapsułki na żylaki Zaax – czy wam pomagają?

Witam, chciałabym opisać swoją ‘przygodę’ z żylakami i sposobem ich leczenia. Jestem osobą raczej chorowitą, skłonną do alergii i wrażliwą na wiele substancji. Od kilku lat szwankowało mi serce, problemy z krążeniem też zaczęły doskwierać. Od jakiegoś czasu borykałam się z pękającymi naczynkami na udach oraz z uczuciem zmęczonych i ciężkich nóg. Możliwe, że przyczynił się do tego mój sposób życia – mało się ruszam, bo wysiłek mi szkodzi na serce, w dodatku mam siedzącą pracę.

Kapsułki na żylaki Zaax – opinie o preparacie

Jem dość tłusto – bo lubię, a także palę papierosy – to mój jedyny nałóg. Wielokrotnie zresztą próbowałam rzucić, ale jakoś zabrakło motywacji. Pajączki na nogach szybko zaczęły się powiększać, swędziały przy tym i piekły. Najczęściej w nocy łapały mnie bolesne skurcze, dosłownie nie mogłam spać z bólu. Próbowałam jakoś masować sobie nogi albo smarować żelem chłodzącym, ale to pomagało tylko tymczasowo. Codziennie powtarzał się ten sam schemat – wracałam z pracy ze spuchniętymi nogami, smarowałam nogi i szłam spać, po czym kręciłam się w łóżku i tak zastawał mnie poranek. Z czasem żyły na nogach stały się tak grube, że widać je było gołym okiem jako wypukłość pod rajstopami. Lekarz zalecił mi zażywanie kapsułek na żylaki Zaax, które są przeznaczone dla osób z ryzykiem powstawania żylaków. Co istotne akurat ten środek musiałam zażywać gównie ze względu na to, że nie posiada w składzie kwasu acetylosalicylowego, na który jestem permanentnie uczulona.

Kuracja kapsułkami Zaax nie pozbyła się żylaków

Rozpoczęłam swoją kurację od zażywania 1 tabletki 2x dziennie, po tygodniu miałam zmniejszyć dawkowanie do 1tab 1x dziennie. Minęły jakieś 2 tygodnie stosowania tego preparatu, lecz niestety nie czułam żadnych rezultatów. Zupełnie jakbym była uodporniona. Środek ten można co prawda zażywać długoterminowo, ale nie uśmiechało mi się faszerować tabletkami bez potrzeby. Opakowanie skończyło się w około 3 tygodnie, postanowiłam jednak zakupić kolejne z nadzieją, że może coś jednak się zmieni. W międzyczasie bóle stawały się nie do zniesienia, skurcze nóg nie pozwalały mi normalnie funkcjonować. Ulgi nie przynosiło już ani leżenie, ani chodzenie czy masowanie nóg.

Porzuciłam je na rzecz maści Varosin Forte, czy żałuję?

Ostatecznie po półtoramiesięcznej kuracji porzuciłam ten preparat, gdyż zupełnie nie widziałam rezultatów. Doszłam do wniosku, że jeśli nie mogę zażywać większości preparatów doustnych, to poszukam czegoś do wcierania w skórę. W ten sposób właśnie znalazłam maść Varosin Forte Max.

Varosin Forte – to był strzał w dziesiątkę!

Zawiera naturalne wyciągi z babki lancetowatej i kasztanowca, które pozytywnie wpływają na uszczelnianie i wzmacnianie naczyń krwionośnych. Dodatkowo jego przyjemny ziołowy zapach przypadł mi do gustu. Po ok tygodniu stosowania odnotowałam realne uczucie chłodzenia, jakbym przykładała zimny okład do piekących żył. Efekt utrzymywał się znacznie dłużej niż w przypadku innych preparatów chłodzących. W przypływie motywacji postanowiłam rzucić palenie na dobre i zapisałam się na lekcje pływania na basenie. Mijały kolejne dni, a ja czułam jak moje nogi stają się bardziej gładkie, żyły powoli zmniejszały się do normalnego rozmiaru. Jeśli w ciągu dnia wykonałam nadmierny wysiłek, mogłam użyć maści ponownie, by złagodzić ból i pieczenie. Po jakimś miesiącu widać było wyraźną poprawę. Obecnie już nie mam problemu z żylakami, ale jestem w grupie ryzyka więc stosuję Varosin Forte Max profilaktycznie.
Magda, 39 lat