Maść Hirudoid. Opinie pozytywne nie są prawdą!

Hej! Nazywam się Agnieszka i jestem aktywną fizycznie osobą. Aktualnie studiuję na AWF i niestety niedawno dotknęły mnie żylaki. Wiem na pewno tyle, że się nie mogłam nimi zarazić ani doprowadzić się do nich samemu przy swoim trybie życia. Na pewno je po kimś w rodzinie odziedziczyłam. Po kim to nie wiem, bo w rodzinie nikt tak wcześnie ich nie miał. Babcia i mama miały, ale dopiero po 40-ce. No trudno, skoro już się z tym borykam, musiałam się jakoś za to wziąć.

Trafiłam na Hirudoid przez opinie

Ogółem do czynienia miałam z kilkoma specyfikami, które miały być skuteczne w leczeniu tego typu schorzeń. Przetestowałam dwie maści, z czego obie miały różne składniki, skutki uboczne i składniki. Chciałabym przedstawić wam swoje opinie na ich temat, abyście nie musieli się doszukiwać i samemu tracić kilku miesięcy na dojście do wniosku co może pomóc.

Przed przeczytaniem moich recenzji powinniście wiedzieć jakiego typu żylaki mam i na jakim etapie rozwoju były zanim rozpoczęłam leczenie. Żylaki to przede wszystkim dla mnie problem kosmetyczny. Ból nie był jakiś koszmarny, ale czasami utrudniał mi zasypianie i miewałam okazjonalne swędzenie, które nie przechodziło po drapaniu się, jak gdyby “od środka”. Sam ich wygląd charakteryzował się szeroką opuchlizną, zaczerwienieniem, zmianą barwy żył na ciemny fioletowy i komplikacjami jak pajączki.

Okej… Ale co z leczeniem?

Do leczenia wykorzystałam maść poleconą przez lekarza publicznego. Lekarz uznał, że moje żylaki nie są na takim etapie rozwoju aby wymagały nagłej operacji, ale mogłaby ona być konieczna jeśli stan by się nie poprawił w ciągu roku. Tak więcej zakupiłam zapisaną mi maść na żylaki Hirudoid. No i sprawdziłam jej skład, tak jak robię zawsze po zakupie leku czy kosmetyku. Cena nie była wysoka, ale skład również nie zbyt urozmaicony. Składniki aktywne to… mukopolisacharydowy polisiarczan – i to wszystko poza chemią w składnikach pomocniczych. Ale dałam mu szansę. Czy było warto?

Jakie efekty uzyskałam?

Stosowałam go przez 3 miesiące i przez pierwszy miesiąc jego używania nie zauważyłam aby żylaki się rozszerzały, ale efekty nie były jakieś spektakularne. Opuchlizna lekko zmniejszona, ale nogi dalej jak u potwora. Następny miesiąc – drugi nie polepszył sytuacji i dalej nie było mi wesoło, gdy patrzyłam na nogi. Trzeciego miesiąca lekko rozjaśniały i trochę mniej swędziały. I do tego pod koniec doszedł skutek uboczny w postaci wysypki. Szczerze to się tego nie spodziewałam. Przestałam się smarować maścią Hirudoid.

Druga próba wyleczenia…

Za drugim razem do leczenia podeszłam inaczej i postanowiłam zaczerpnąć sugestii koleżanek z forum. Nie wiedziałam kogo się poradzić, a nie chciałam jeszcze iść do chirurga. A więc po jakimś czasie doszłam do wniosku, że najlepiej sprawdzi się maść Varosin Forte Max. Jak? Po prostu dużo osób go polecało, i obok były jakieś reklamy. Na allegro też dużo osób go kupowało. Postanowiłam spróbować. Skład to ekstrakty roślinne, olejki eteryczne i flawonoidy. Wszystko naturalne i znane mi z innych kosmetyków. Jak się nim leczyło?

Fajnie, bo po 2 tygodniach opuchlizna zaczęła schodzić. Nie było już takiego zaczerwienienia, a i mi łatwiej się zasypiało. Swędzenie malało z dnia na dzień aż po półtorej miesiąca praktycznie go nie było. Po dwóch miesiącach żylaki nie przeszkadzały i nie wstydziłam się jakoś szczególnie ubrać krótszych spodenek czy przejść się na basen. W dalszych miesiącach kontynuowałam i zniknęły ostatnie bąble. Cieszę się, że mogę znów ubierać się tak jak lubię i nie czuć jak osoba skazana na nogi rodem z horroru. Tak że jak widzicie, lepiej postawić na coś co sprawdzili już inni i nie próbować oszczędzać, szczególnie na czymś tak szpecącym.